Stare molo niedaleko Miami Beach nie jest magicznym miejscem. Kiedyś było centrum niedzielnych grillów. Przebywały tu głównie rodziny. Od kilkunastu lat było opuszczone. Nie wiele mieszkańców pamięta o jego istnieniu. Można tu spotkać tylko biegaczy lubiących trudne warunki i troje nastolatków, którzy przesiadują tam w godzinach popołudniowych. Skupmy się na nich, bowiem ta historia nie będzie o trzydziestopięcioletnim fanie Usain'a Bolt'a, pragnącym poprawić kondycję, tylko o tym radosnym trio.
Najgłośniejszy śmiech należy do Alan'a White'a, osiemnastoletniego szatyna o zielonych, błyszczących oczach. Jest bardzo przystojny, o czym zawzięcie dyskutują jego koleżanki na szkolnym korytarzu dzień w dzień. Przecież jako kapitan szkolnej drużyny koszykówki musi dobrze reprezentować szkołę podczas meczów. Według dziewcząt "ideał", według samców "wzór". Pozwalało mu to nazywać się 'królem' szkoły. Zawsze był wygadany. Odziedziczył to po ojcu, który jest jednym z najbardziej cenionych w kraju prawników. Razem z matką prowadzą sporą kancelarię, która ma oddziały nawet poza granicami państwa. Każdy chce się z nim przyjaźnić, on jednak mimo tej pewności siebie, wolał przebywać w mniejszym gronie do którego należy między innymi Jesse.
Jesse Harrison. Srebrny Cadillac, czarne skóry i białe t-shirty to jego znak rozpoznawczy. Wygląda jakby urwał się z "Grease", tylko jego włosy są bardziej roztrzepane. Poza tym kto w tamtych czasach był wytatuowany od pasa do szyi włącznie? Malunków nigdy nie było jego zdaniem za dużo. Wręcz przeciwnie chciał rozszerzyć swoją kolekcję, bo każdy przypominał o ważnej dla niego chwili. Bardzo dba o swój samochód. To jego oczko w głowie. Jego rodzice mało przejmują się życiem chłopaka. Brunet jest starszy o rok od swoich kompanów, lecz chodzi z nimi do szkoły jako ten sam rocznik. W poprzednim roku oblał niemiecki. "Ta baba zawsze na mnie dziwnie patrzyła" powtarza. Może dlatego kibluje... Ale powiedzmy szczerze, nigdy nie był grzecznym chłopcem. Ci którzy się do niego nie zbliżyli mają go za 'tego złego'. Nie wiele przejmuje się zdaniem innych. Chyba, że ktoś źle mówi o Chan.
Channel Carter jest jedyną dziewczyną w paczce. Ma zapewnioną "ochronę" chłopaków. Nie jest jej na szczęście często potrzebna. Nie można jej łatwo złamać. Wszyscy powtarzają, że ona i Alan są dla siebie stworzeni. Taki sam odcień oczu oraz naturalny kolor włosów, ponieważ dziewczyna pofarbowała końcówki na ciemny kawowy. Jednak to on góruje wzrostem, 180cm robi swoje. Szatynce brakuje zaledwie 10 aby móc mu zaśmiać się w twarz, za to aż 17cm by stanąć na równi z Jesse'im. To z nim spędza więcej czasu w szkole,ponieważ są w tej samej klasie. Nigdy nie była malutką, słodką kruszynką. Jej wymiary wypełniają swoje zadanie, jak to kiedyś ujęła. W szkolnej hierarchii znajduje się w tych "ładnych i mądrych kobietach". Dlatego wszyscy się dziwią, zwłaszcza nauczyciele czemu jest tak blisko z Harrison'em i równocześnie z White'em. Jej rodzicielka to projektantka oraz adoratorka Coco Chanel, skąd zaczerpnęła pomysł na imię dla córki. Chan chętnie by je zmieniła. Ojca, dziewczyna ostatni raz widziała mając 5 lat.
Bo przecież trzy różne osobowości mogą stworzyć jedną mocną więź. Są dla siebie jak rodzina. Każde poświęci się za drugie. Wiele osób marzy o takiej przyjaźni. Dlatego spotkali się tu dziś aby pomyśleć o przyszłości. Co będzie jutro gdy wyjdą z murów szkoły ze świadectwem mówiącym o zakończeniu tych lat udręki? To ta najrozsądniejsza ich tu ściągnęła. Carter chciała usłyszeć od nich co sądzą na temat dalszej znajomości.
- Zwariowałaś?! - wykrzyknął Jesse dopalając papierosa. Dziewczynie zrobiło się głupio. "Czyli dla nich to była tylko nic nieznaczącą znajomość? Te 2 lata mówienia sobie wszystkiego i śmiania się z niczego, było niczym? " pomyślała zielonooka. Nie wiedziała co zrobić. Udać, że dla niej też to nic nie znaczyło czy rozpłakać się pokazując jak ją zranił. Chłopak widząc jej zmieszaną minę szybko dokończył myśl.
- Chyba zwariowałaś, myśląc że nie będę uprzykrzał ci już życia. - powiedział wtulając się w nią. - White rusz może tu swoją dupę, co? - wymamrotał groźnie brunet. Alan, siedzący dotychczas na starych deskach popijając piwo, wstał leniwie i dołączył się do uścisku.
- Niech zawsze tak będzie. - wyszeptała nastolatka.
W swoim życiu zawsze znajdziemy kogoś kto będzie nas ciągnął w górę. Ale czy będziemy przy nim gdy pociągnie nas w dół?
Jesse Harrison. Srebrny Cadillac, czarne skóry i białe t-shirty to jego znak rozpoznawczy. Wygląda jakby urwał się z "Grease", tylko jego włosy są bardziej roztrzepane. Poza tym kto w tamtych czasach był wytatuowany od pasa do szyi włącznie? Malunków nigdy nie było jego zdaniem za dużo. Wręcz przeciwnie chciał rozszerzyć swoją kolekcję, bo każdy przypominał o ważnej dla niego chwili. Bardzo dba o swój samochód. To jego oczko w głowie. Jego rodzice mało przejmują się życiem chłopaka. Brunet jest starszy o rok od swoich kompanów, lecz chodzi z nimi do szkoły jako ten sam rocznik. W poprzednim roku oblał niemiecki. "Ta baba zawsze na mnie dziwnie patrzyła" powtarza. Może dlatego kibluje... Ale powiedzmy szczerze, nigdy nie był grzecznym chłopcem. Ci którzy się do niego nie zbliżyli mają go za 'tego złego'. Nie wiele przejmuje się zdaniem innych. Chyba, że ktoś źle mówi o Chan.
Channel Carter jest jedyną dziewczyną w paczce. Ma zapewnioną "ochronę" chłopaków. Nie jest jej na szczęście często potrzebna. Nie można jej łatwo złamać. Wszyscy powtarzają, że ona i Alan są dla siebie stworzeni. Taki sam odcień oczu oraz naturalny kolor włosów, ponieważ dziewczyna pofarbowała końcówki na ciemny kawowy. Jednak to on góruje wzrostem, 180cm robi swoje. Szatynce brakuje zaledwie 10 aby móc mu zaśmiać się w twarz, za to aż 17cm by stanąć na równi z Jesse'im. To z nim spędza więcej czasu w szkole,ponieważ są w tej samej klasie. Nigdy nie była malutką, słodką kruszynką. Jej wymiary wypełniają swoje zadanie, jak to kiedyś ujęła. W szkolnej hierarchii znajduje się w tych "ładnych i mądrych kobietach". Dlatego wszyscy się dziwią, zwłaszcza nauczyciele czemu jest tak blisko z Harrison'em i równocześnie z White'em. Jej rodzicielka to projektantka oraz adoratorka Coco Chanel, skąd zaczerpnęła pomysł na imię dla córki. Chan chętnie by je zmieniła. Ojca, dziewczyna ostatni raz widziała mając 5 lat.
Bo przecież trzy różne osobowości mogą stworzyć jedną mocną więź. Są dla siebie jak rodzina. Każde poświęci się za drugie. Wiele osób marzy o takiej przyjaźni. Dlatego spotkali się tu dziś aby pomyśleć o przyszłości. Co będzie jutro gdy wyjdą z murów szkoły ze świadectwem mówiącym o zakończeniu tych lat udręki? To ta najrozsądniejsza ich tu ściągnęła. Carter chciała usłyszeć od nich co sądzą na temat dalszej znajomości.
- Zwariowałaś?! - wykrzyknął Jesse dopalając papierosa. Dziewczynie zrobiło się głupio. "Czyli dla nich to była tylko nic nieznaczącą znajomość? Te 2 lata mówienia sobie wszystkiego i śmiania się z niczego, było niczym? " pomyślała zielonooka. Nie wiedziała co zrobić. Udać, że dla niej też to nic nie znaczyło czy rozpłakać się pokazując jak ją zranił. Chłopak widząc jej zmieszaną minę szybko dokończył myśl.
- Chyba zwariowałaś, myśląc że nie będę uprzykrzał ci już życia. - powiedział wtulając się w nią. - White rusz może tu swoją dupę, co? - wymamrotał groźnie brunet. Alan, siedzący dotychczas na starych deskach popijając piwo, wstał leniwie i dołączył się do uścisku.
- Niech zawsze tak będzie. - wyszeptała nastolatka.
W swoim życiu zawsze znajdziemy kogoś kto będzie nas ciągnął w górę. Ale czy będziemy przy nim gdy pociągnie nas w dół?
Zapowiada się bardzo ciekawie. Czekam na nexta :**
OdpowiedzUsuń