piątek, 25 kwietnia 2014

Chapter 3 // " Open your mind "

   Od poranka Chan biegała po mieszkaniu cała roztrzęsiona. Nie dość, że musiała wystąpić przez całą szkołą z mową pożegnalną jako przewodnicząca klasy, to Jesse nie odbierał od wczoraj telefonu. ' A co jeśli tam polazł sam? Jak go złapali? Siedzi teraz w celi! '. Nie miała żadnego wsparcia ze strony Alan'a, który obudzony przez nią wychrypiał tylko ' Pewnie poszedł do klubu, a teraz śpi tak jak ja bym też chciał! '.
Jak zawsze musi sobie radzić sama. Wreszcie usiadła na kanapie, biorąc głęboki oddech. Czemu ciągle się martwi? Powinna się cieszyć! Dzisiaj kończy liceum, a na dodatek jej mama będzie na rozdaniu świadectw. Wszystko będzie idealnie... Bo musi, prawda?

_________________________________________

  - Na pewno wszystko wziąłeś? Nie będziemy się wracać kolejny raz! - zapytała chłopaka jego oburzona matka.
  - Tak, teraz tak. - wymamrotał niewyspany. Wczoraj, albo dzisiaj, siedział z dziewczynami oglądając filmy po nocy, a o 6 rano Carter obudziła go zestresowana. Nawet już nie pamiętał o co jej chodziło. Wsiadł na przednie siedzenie czarnego mercedesa, ziewając przeciągle. Pani White tylko spojrzała na niego ze współczuciem i odpaliła silnik. Ojciec jak zawsze zapracowany, nawet nie wyrwie się, aby zobaczyć jako jego jedyny syn kończy szkołę. W głębi chłopak czuł do niego żal, ale doskonale to ukrywał pod maską wiecznego optymisty. Wjechali na parking Nixon's High School. Przed wejściem była masa uczniów jednakowo ubranych. Nastolatek skrzywił się na widok przydługich 'kreacji' na ciałach jego koleżanek. Sam nie musiał jej zakładać. Jako członek drużyny mógł założyć strój do kosza, co bardzo mu się podobało. Wysiadając czuł na sobie kilkanaście spojrzeń, głównie napalonych 'fanek'. Posłał uśmiech numer 5 w stronę grupki cheerleaderek. 
  - Idę się przywitać.- odparła matka zapatrzona w telefon, kierując się do wejścia szkoły. Chłopak już miał zmierzać w stronę urodziwych koleżanek, gdy prawie przejechał go srebrny cadillac.
  - Wow stary, uważaj trochę bo mnie uszkodzisz.- zaśmiał się widząc Harrison'a. Ten zsunął na chwilę okulary przeciwsłoneczne posyłając mu niemrawy uśmiech. 
  - Następnym razem się uda. - mruknął sięgając po togę, która leżała na tylnym siedzeniu.
  - Wtedy zostaniesz napadnięty przez te seksowne absolwentki. - zaakcentował przedostatnie słowo. Brunet tylko prychnął z rozbawieniem i narzucił 'coś okropnego' według matki jego ulubionej koleżanki, na ramiona nie zapinając. 
  - Widziałeś Chan?- zapytał zamykając Bridget. 
  - Dopiero przyjechałem. - westchnął szatyn biorąc szluga od przyjaciela.
  - Nieźle się na mnie wkurwiła. - mruknął Jesse odpalając papierosa.
  - Czemu?- spytał wydychając dym.
  - Ty skurwysynu!- wszystkie oczy w promilu 500 metrów skierowały się zdenerwowaną szatynkę. Jesse powoli odwrócił się w jej stronę i posłał jej zażenowany uśmiech, wyrzucając dopiero co zaczętego przyjaciela.
  - Wiesz jak się o ciebie martwiłam! - wykrzyknęła gdy znalazła się przy chłopakach.
  - Nie wrzeszcz, ludzie się gapią.- syknął White.
  - Ty się nawet nie odzywaj.- powiedziała drżącym głosem, a chłopak zamknął się z oburzeniem. - Gdzie byłeś? - spytała twardo patrząc na brązowookiego.
  - Spałem w aucie. - odparł przeciągając się.
  - Czemu? - zdziwiła się dziewczyna.
  - Usnąłem po prostu.- bąknął.
  - Pokaż oczy.- zażądała.
  - Ale po co?- ziewnął.
  - Zdejmuj te pieprzone okulary. - wyszeptała zaciskając zęby. Chłopak z ociąganiem zsunął Ray Ban'y, ukazując nastolatce zaczerwienione białka i rozszerzone źrenice.
  - Tak myślałam. -westchnęła patrząc na niego smutno. - Nawet przed takim dniem musisz ćpać? - spytała z wyrzutem. Chłopak westchnął z powrotem zakładając szkła. 
  - Nie gniewaj się...- zaczął.
  - Jesse, niedługo będziemy cię odwiedzać na odwyku. - powiedziała przeczesując włosy palcami. Ale wewnątrz cieszyła się, że nie poszedł realizować 'planu'. Brunet przyciągnął ją do siebie, mocno przytulając.
  - Chodźmy już. - oderwała się od niego i ruszyła w stronę auli.

_________________________________________

- [...] wszyscy zapamiętamy te chwile. A więc koledzy, koleżanki, do zobaczenia na zjeździe absolwentów!- szatynka zakończyła swoją przemowę i usłyszała huczne oklaski. Uśmiechnęła się delikatnie, schodząc z mównicy. Ustawiła się między najlepszymi uczniami za rudowłosą Kelsey Prince, z którą siedziała dotąd na biologii. Chanel dyskretnie skierowała wzrok na Alan'a siedzącego w pierwszym rzędzie przeznaczonym dla sportowców i cheerleaderek. Nastolatka zaśmiała się widząc próby Ashley Roberts zwrócenia na siebie uwagi chłopaka. Właśnie przejechała dłonią po udzie White'a, któremu jak widać to wcale nie przeszkadzało. Nachyliła się nad uchem nastolatka szepcąc różne wyrazy, nad którymi Carter nie miała zamiaru się głowić. W tłumie znalazła twarz drugiego przyjaciela, którego mina wyraźnie wskazywała na chęć bycia daleko poza murami liceum. Ponownie zaczęła skanować znane jej osoby szukając Dorothy. Gdy nawiązała z nią kontakt wzrokowy, uśmiechnęła się promiennie. Jej dzisiejsza obecność wiele znaczyła dla dziewczyny. Słysząc ostatnie zdania przemowy dyrektora, znane z wielu prób, ponownie skupiła się na scenie.
   - Co ja mogę wam jeszcze powiedzieć?  Udanych wakacji absolwenci Nixon's High! - kolejna fala oklasków zakończyła całą uroczystość. Teraz oficjalnie zakończyła kolejny etap nauki. Pewnym krokiem ruszyła w stronę dumnej matki.
  - Gratulacje kochanie! Twoja przemowa była wspaniała.  Wiele się nad nią napracowałaś prawda? Och, nie mogę uwierzyć, że moja malutka córeczka skończyła szkołę! Pokaż dyplom! - słowotok w wykonaniu jej mamy był sprawą naturalną gdy chodziło o ważne wydarzenia. Szatynka podała jej zwój pergaminu z szerokim uśmiechem, którego nie mogła się pozbyć od dobrych 5 minut.
  - Oprawimy go w ramkę! Muszę ci zrobić zdjęcie! Szybko, uśmiech! - Chanel dostała fleszem po oczach przez co na jej twarzy na chwilę wdarł się grymas.
  - Dzień dobry pani Carter! - przywitał się grzecznie brunet.
  - Miło cię widzieć Jesse! Ustawcie się ładnie, zrobię wam zdjęcie! - z ust Dorothy nie schodził uśmiech. 
  - Mamooo...- zawyła zażenowana zielonooka.
  - Dzień dobry! - do towarzystwa dołączył sportowiec ukazując białe zęby. 
  - No szybko! - niecierpliwiła się kobieta.  Trio ustawiło się pokazując świadectwa z radością na twarzach. 
  - Pięknie! - ucieszyła się czterdziestolatka.
  - Witaj, Doro.- pojawiła się Hannah White.
  - Hann! Jak miło cię widzieć! - starsza Carter wpadła w ramiona blondynki.
  - Zostawmy je same...- zaoferował Alan. Młodzież udała się do grupki znajomych z klasy Harrison'a i Carter: Ben'a, Audrey, Sam, Eric'a i Dominic.
  - Hejka! - wykrzyknęła Sam.
  - Hej!- Chan wymieniła z każdym pocałunek w policzek. Chłopcy postawili na skinienie głową. 
  - Jak się czujecie?- spytała Dominic.
  - Teraz wspaniale.- White mrugnął do niej zalotnie. Dziewczyna spojrzała na niego z zakłopotaniem.
  - Alan! Skarbie! - wszyscy obejrzeli się w stronę biegnącej na 12 centymetrowych szpilkach Zoey. Brunetka mało co, a straciłaby zęby na krawężniku, co spotkało się ze śmiechem Jesse'go. White szturchnął go chrząkając znacząco.
  - Żyje! - wykrzyknęła i dalszą drogę odbyła ostrożniejszymi krokami. Gdy znalazła się przy grupce, poprawiła włosy i przylepiła na twarz uśmiech. 
  - Dzisiaj organizuję imprezę z okazji zakończenia tych tortur i jesteście wszyscy zaproszeni! - choć mówiąc to świdrowała spojrzeniem  'króla' .
  - Chętnie wpadniemy. - odparł Ben.
  - Idziesz? - szepnęła do Jesse'go przyjaciółka. Chłopak pokiwał twierdząco głową. Chanel nie lubiła tłumów i spoconych, wstawionych ludzi. Dlatego unikała tego typu większych imprez. Tym razem niestety musiała zrobić wyjątek i towarzyszyć przyjaciołom, aby nie zostać uznaną za nolife'a.

_________________________________________

   Dom państwa Parker, a raczej willa, jest położona na przedmieściach miasta. Nie było człowieka, który przejeżdżając przy niej nie zwrócił na nią uwagi. Posiadłość posiadała ogromny parter oraz zaprojektowany przez architekta ogród w którym znajdował się basen. Wchodząc do środka uderzył w chłopaka dobrze znany mu dym papierosowy, odór alkoholu i widok półnagich absolwentek. Było tu przynajmniej ze 100 osób. On wolał przychodzić gdy wszystko się rozkręcało. Jesse podszedł do dobrze zaopatrzonego baru, który za dnia był raczej kuchnią. Przepchał się się przez tłum nastolatków, chwytając czyjąś niezaczętą butelkę piwa. " To na początek. " pomyślał zmierzając w stronę chwilowo wolnej kanapy. Opadł na nią biorąc, porządnego łyka. Zaczął rozglądać się za znajomymi twarzami gdy miejsce obok niego zajęła czarnowłosa dziewczyna, chodząca chyba do klasy C. Zarzuciła włosami i uśmiechnęła się zalotnie, zwracając uwagę Harrison'a. Chłopak zmienił pozycję na wygodniejszą, skanując jej ciało. Nie napatrzył się za długo ponieważ piękność wbiła się zachłannie w jego usta. Chłopak uśmiechnął się przez pocałunek kontynuując go z większą namiętnością. Jego ręka obrała za cel zbadanie co się kryje pod skąpą sukienką koleżanki. Dziewczyna przyciągnęła go do siebie przylegając do niego całym ciałem. Na bank procenty uderzyły jej do głowy.

_________________________________________

   White od początku imprezy nie mógł pozbyć się natrętnej organizatorki. Teraz siedzieli na leżaku przy basenie. Starał bawić się jak najlepiej, ale to było niewykonalne gdy przy jego boku była ona. Gadała jak najęta ze swoimi kumpelami o tematach nie dotyczących chłopaka, równocześnie kurczowo trzymając go za dłoń. Z utęsknieniem wpatrywał się w parkiet obserwując wyzywające ruchy przedstawicielek płci żeńskiej. Prawie padł za zawał gdy rozpoznał w jednej z nich swoją przyjaciółkę. 
   - Zoey! - próbował przekrzyczeć muzykę. Brunetka spojrzała na niego z nadzieją. - Widzę Chanel, przywitam się z nią! - nie dając dojść do słowa towarzyszce wyrwał się w kierunku szatynki, wpadając przy tym na jakąś całującą się parę. Parker patrzyła z zaskoczeniem na jego wyczyniania, ale za moment znowu powróciła do plotek. Alan szedł powoli z uśmieszkiem na ustach obserwując Chan. Wydawało mu się, że wszystko wokoło dzieje się w zwolnionym tempie. Nie raz zaczepił kogoś barkiem, ale nie spuszczał wzroku z szatynki. Gdy zbliżył się do niej na wyciągnięcie ręki nie wiedział co zrobić. Pierwszy raz w życiu mu się to przydarzyło. Wtedy go zauważyła. Posłała mu rozbawiony uśmiech i wciągnęła go głębiej w tłum. Gdy dotknęła jego ręki, przeszedł go dreszcz. Cały świat wrócił do normy, oprócz niego. Nie wiedział co jest nie tak. Odrzucił wszystkie myśli i zaczął tańczyć z przyjaciółką.
    
_________________________________________

   Harrison wyszedł z jednej z sypialni poprawiając kurtkę. Rozejrzał się dookoła i udał się ponownie do baru. Westchnął na myśl ponownego przepychania się przez tłum aby dostać alkohol. Będąc już przy blacie zauważył znaną twarz przyjaciela, który stał obok niego z nietrzeźwym wzrokiem. Trącił go ramieniem, zwracając na siebie uwagę. Chłopak spojrzał na niego wrogo, ale gdy go rozpoznał skinął do niego głową z uśmiechem. Biorąc to po co przyszli zmierzyli na pamiętną dla bruneta kanapę, na której siedziała Carter. Alan podał jej drinka, siadając obok niej, a Jesse po drugiej stronie, obejmując ją ramieniem. Szatyn widząc to delikatnie się spiął i wypił całą szklankę Jack'a Daniels'a na raz. " Od razu lepiej" pomyślał.
   - Zaraz wracam! - wykrzyknął, wracając do baru. Chanel spojrzała uważnym wzrokiem na twarz brązowookiego.
   - Co? - zaśmiał się.
   - Słyszałam od Audrey, że zdążyłeś się przespać z jakąś dziewczyną. - powiedziała poważnie po czym wybuchła śmiechem. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Skąd Audrey o tym wiedziała? I co w tym śmiesznego?
  - I? - zapytał wyjmując szluga. Dziewczyna dusiła się ze śmiechu.
  - Bo ja wiem kim była! - powiedziała biorąc głęboki oddech, aby się uspokoić. 
  - A ja to nie? - odparł szybko, zaciągając się.
  - Naprawdę? To czemu bzykałeś się z Veronic'ą ? - dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Harrison zachłysnął się dymem tytoniowym i zaczął kaszleć jak gruźlik. Veronic'a była oryginalną dziewczyną. Inaczej mówiąc trochę psychiczną.
  - To była ona?! - wykrzyknął gdy mu przeszło.
  - Ale kto? - zagadał White gdy dotarł do przyjaciół.
  - Tak! - wykrzyknęła Chan ponownie zaczynając dusić się ze śmiechu. Chłopakowi zrobiło się słabo i wpatrywał się tępym wzrokiem w ścianę.
  - Ale kto?! - powtórzył nastolatek.
  - On.. Haha... J...Jesse... O boże... On z... Ja pierdolę... z Veronic'ą...- dziewczyna nie mogła się wysłowić próbując się opanować.
  - Co przeleciał ją?- zaśmiał się niczego nieświadomy chłopak. Dziewczyna pokiwała tylko głową. Szatyn stał z otwartymi ustami patrząc na przyjaciela po czym parsknął z rozbawienia.
  - Gratulacje!- tylko tyle zdołał powiedzieć będąc w podobnym stanie jak Carter. 

_________________________________________


  Niedawno minęła pierwsza nad ranem, a może czwarta? Nikt tu nie liczył czasu. Nastolatkowie albo się bawili, albo urwał im się film. Tylko nasza trójka siedziała w ciszy, trując się narkotykami. Syn prawnika nie dawno odpadł i leżał co jakiś czas mrugając. Wlał w siebie za dużo procentów, próbując uciec od sugestii nietrzeźwego umysłu. Przytłaczało go myślenie o tym co mu się stało. Powód jego rozmyślań opierał swoją głowę o jego ramię, a nogi rozłożyła na Harrison'ie, który palił kolejny towar. Osiemnastolatka podśpiewywała pod nosem tekst lecącej w oddali piosenki z zamkniętymi powiekami.
   - Młoda? - przerwał ciszę najtrzeźwiejszy.
   - Huh? - mruknęła otwierając oczy.
   - Pamiętasz mój pomysł? - podał jej skręta.
   - Huh? - powtórzyła, biorąc do ust mieszankę.
   - Ten z mola. - odparł, opierając ramię o mebel.
   - Huh? - próbowała zrobić żagiel. Chłopak zaśmiał się, widząc jej stan. Potrząsnął jej kolanem i spotkał jej rozbiegany wzrok. Dziewczyna zamrugała, próbując sobie cokolwiek przypomnieć.
   - Yhm. - zaszemrała.
   - Ten dom będzie idealny. - oznajmił, patrząc w jej oczy. Ona tylko cicho westchnęła pod nosem.
   - Znowu zaczynasz? - wymamrotała, poprawiając miętową spódnicę.
   - No weź, będzie fajnie. - oświadczył, zabierając swoją własność z jej dłoni.
   - Dlaczego tak bardzo chcesz to zrobić?- zagadnęła, przyglądając się mu uważnie.
   - Dla zabawy. I szmalu. - odparł. - Nie złapią nas przecież.- zaśmiał się, dodając.
   - To nie jest byle jaki dom. - wspomniała.
   - Dlatego chcę przyjść tutaj. - odpowiedział twardo i posłał jej zniecierpliwiony wzrok.
   - I chcesz sobie tak tu po prostu wejść?! - wysyczała niedowierzając.
   - Głupi nie jestem. Najpierw trzeba opracować plan. Ogarnąć gdzie są kamery, kiedy będzie pusto... - zaczął wyliczać.
   - To po co ci my? Po co mam tam być ja? Przecież wiesz, że jestem w takich sprawach bezużyteczna. - zaciekawiła się.
   - Bo jesteś moją przyjaciółką? - powiedział jakby to wszystko tłumaczyło.
   - I co w związku z tym?
   - Najgłupsze rzeczy robi się tylko z przyjaciółmi, nie? - wypuścił dym. Dziewczyna nie mogła z siebie nic wykrztusić.
   - Kakao! - poderwał się Alan i po chwili znowu odpadł. Para spojrzała na siebie ze zdziwieniem i wybuchła śmiechem.
   - To? - spytał z nadzieją chłopak gdy się uspokoili.
   - Najgłupsze rzeczy robi się tylko z przyjaciółmi, nie? - uśmiechnęła się Chanel.
  

  

1 komentarz:

  1. Hahaha! "Kakao!" :D
    Dobra jesteś! :)
    Świetny rozdział i mam nadzieję, że ich nie złapią. Do nexta :**

    OdpowiedzUsuń